To koniec. Wydało się. Przez wieki skrzętnie skrywane fragmenty (sumiennie pomijane na niedzielnych kazaniach i homiliach) zostały wyciągnięte na wierzch i poddano je trzeźwej analizie. Obraz, który się wyłonił, jest ponury. Biblia okazała się dziełem męskich szowinistów, zaś główną na jej kartach rolę odgrywa Bóg Mizogin.
Czy rzeczywiście tak jest? Czy Biblia jest seksistowska, a Kościół, powołując się na jej autorytet, przez wieki kształtował społeczeństwo, w którym kobiety były (i nadal są!) dyskryminowane? Spróbujmy się razem zmierzyć z tymi pytaniami.